28 kwietnia 1947 | Tadeusz Sułkowski do Herminii Naglerowej

PIASA Archives Podcast
28 kwietnia 1947 | Tadeusz Sułkowski do Herminii Naglerowej
Loading
/

28 kwietnia 1947

Droga i Kochana Pani,

na pewno coś tam przeskrobałem i dlatego Pani nie pisze do mnie ani słówka. Z góry wiec przepraszam za popełnione i nie popełnione winy, proszę o rozgrzeszenie i o list. Nie było listu, więc przeczytałem sobie artykuł o Leśmianie, żeby na złość dowieść Pani, że chociaż nie ma listu, to i tak czytam Naglerową. Zawsze znajdę jakąś pociechę, ale i zawsze przyjemniej i raźniej jak ta pociecha przyjdzie od człowieka z dobrej woli, niż tylko z Orła. Żyjemy tu dosłownie jak na wsi. Łąki już się wywzięły na dobre, są po brzegi zalane zielenią, bardzo kwaśne i bardzo tłuste. Chodzą po nich krowy, ale nie meczą. Anglicy zdaje się nie mają dobrych śpiewaków i meczących krów. Wszystkie braki muzyczne są wyrównane tutaj przez ptaki, niezwykle głośne i doskonale obeznane z rzemiosłem. Nutę podrzucają w górę od razu wysoko, spokojne o siłę gardła i płucek. W tym wiosennym czasie drzewa śpiewają tu jak instrumenty. Tylko z tym wiatrem – to już skaranie boskie. W wielkim mieście może nie czuje się go tak bardzo. Ale tutaj, w polu – przewala się fala bezustannie hucząca. Łomoty, gwizdy i świsty. Wziąłem na odwagę i mimo upomnień, napisałem do Marii Dąbrowskiej. Przysłała obszerny list. Cieszy się, bo ocalało jej mieszkanie i biblioteka na Polnej, gdzie mieszka nadal. W Powstaniu straciła siostrę, sama złamała prawą rękę przy gaszeniu pożaru kamienicy. Ale z ręką już dobrze. Warszawę opuściła dopiero po kapitulacji Powstania i mieszkała jakiś czas pod Łowiczem. Opiekuje się dziećmi brata, i odnoszę wrażenie, że ma w związku z tym trochę kłopotów materialnych, chociaż pisze o wystarczających dochodach z książek. Po tej wiadomości, że daje sobie radę mówi tak: „Tyle wiadomości pozytywnych. A co do innych, to jakiekolwiek by były, nie umiałabym, zdaje się, żyć poza Polską”. Wyraziła życzenie, żeby do niej pisać. Chcę przede wszystkim wysłać jakąś paczkę. Bardzo się z tego listu ucieszyłem – to też pociecha i ratunek.

Proszę Pani, czy nie ma tam kto „Zmowy nieobecnych” Kuncewiczowej? Do „Orłra” książki nie przysłali, a chcę – nie zaraz zresztą – zabrać się do tej powieści i omówić parę spraw związanych w ogóle z Kuncewiczową. Książkę po wykorzystaniu zwróciłbym oczywiście. Z licznych fragmentów tej rzeczy widzę, że są tam kwestie o wiele poważniejsze – chodzi mi o typ psychologii u Kuncewiczowej, czy jak to nazwać – od tych, jakie poruszył i to po łebkach Bielatowicz. Chce właśnie – powiem prywatnie – ten typ psychologii zaatakować. Zupełnie nie zdaję sobie w tej chwili sprawy, jak to wyjdzie i do czego ostatecznie dojdę po rozważnym obejrzeniu powieści. Ale kusi mnie to.  Czy pisał Gustaw? Co on teraz tam porabia? Mam ich bardzo na sumieniu – nie pisałem do nich szmat czasu – może się obrazili? Sowiński narzeka w listach na nadmiar roboty – rzeczywiście nie może pomyśleć o pisaniu, tak

go pochłania drukarnia. Ale, nie wiem czy doszła do Pani wiadomość, że Montwiłł – pamięta go Pani? – wrócił do kraju. A co porabia pani Beata? Tak się wszyscy rozlecieli, że trudno o nich zebrać wiadomości. Zdobyłem nareszcie informację, gdzie są wydawnictwa Korpusu. Powiedziano mi, że trzeba w tej sprawie porozumieć się z p. Foglem. Jego adres to: inż. Leon Fogel, Grove Park Polish Camp near Iver Buckinghamshire.

W tym Grove Park mają być właśnie stosy książek Oddziału. Druga informacja: jedzie się tam kolejką podziemną do stacji Uxbridge, a ze stacji dalej – autobusem 458. No, to już wszystko, proszę Pani, z czym mogę się dzisiaj podzielić w tym liście. Pięknie proszę – napisać do mnie.

Dużo zdrowia i wesołości
Tadeusz

Scroll to Top