19 sierpnia 1947 | Herminia Naglerowa do Tadeusza Sułkowskiego

PIASA Archives Podcast
PIASA Archives Podcast
19 sierpnia 1947 | Herminia Naglerowa do Tadeusza Sułkowskiego
Loading
/

19 sierpnia 1947

Drogi Panie Tadeuszu,

W istocie dni wymykają się „spod rąk” i nim się zorientować, stają się tygodniami „z czubem”.

Proszę się na mnie nie gniewać, że nie jestem pilna w odpisywaniu, ale upał rozleniwia. Zresztą byłam pewna, że Pana wkrótce zobaczę, tymczasem Pan zamiast przyjechać odrabia poetyczne warty przed NAFFI. I także „tymczasem” — nie zjawiają się przyjaciele z kontynentu, choć tak ich oczekujemy. Ostrowski z Brukseli, który miał przyjechać z Sowińskim, pisał dość niejasno o tym wymarszu do Anglii. Myślę, że trochę zwlekają z powodu czekających ich tutaj kłopotów PeKaPeRowych. Przyznać im trzeba trochę racji, że się nie spieszą do tego.

List mi przerwał najazd gości. Zjawiają się dawni znajomi z Egiptu, czasem przyjedzie ktoś tutejszy, czasem dziewczęta z PSK, już zupełnie ucywilizowane. Takie rozmowy w przeplatankę, męczą.

Teraz dochodzi jedenasta (w nocy) i dopiero zamknęłam drzwi za ostatnim gościem.  Bywa jednak, że jestem sama i wtedy cieszę się, i rozżalam jednocześnie. Trudno dogodzić złym nerwom, zwłaszcza w okresie pisania, z którym (to znaczy: pisaniem) baruje się, jak z wrogiem.

Nie wiem, czy czytał Pan „Ducha” Borisa Pilniaka w „Wiadomościach”.  W tych dniach napisałem z tej samej śledczej serii „Humor nie w porę” także dla „Wiadomości”, a jutro zabiorę się do jednej dawno już obnoszonej rzeczy dla „Orła”. Pisze te drobne kawałki aby trochę odejść od powieści.

Zresztą 27 jadę do obozu w Fozley i pewnie zabawie tam tydzień, bo załatwianie spraw bez marudzenia nie jest przyjęte. Chciałbym, żeby mój pobyt w obozie był trochę odpoczynkiem, ale nie wiem, czy pogoda potrwa, czy nie nastaną deszcze i jesień. Zapowiadają jednak upały na wrzesień.

Martwię się znajomymi, którzy znowu spędzają zimę w obozie.

Może jednak ruszy sprawa Domu dla pisarzy. Są jakieś nadzieje, ale wolę nie zapeszać zdradzeniem sekretu. Oczywiście, nie rozwiąże to całego zagadnienie bytu pisarzy, ale trochę ułatwi i dopomoże.

Nie wiem, jak Gustaw da sobie radę. Jest jednak dość ruchliwy, pisze teraz dużo, więc może uda mu się uchwycić grunt. Niepokoi mnie przymus pracy, nie ze względu na mnie, bo przekroczyłam granicę wieku określoną dla kobiety. Boje się o Pana i tych innych kolegów, których mogą „dowolni” zatrudnić. Będę o tym mówiła w Związku, może coś wymyślimy, ale nie bardzo widzę te inteligenckie zajęcia w polskich instytucjach, które robią bokami. Mówi się o łączeniu firm wydawniczych, które właściwie już stanęły, bo nie mają pieniędzy, papieru i – czytelników. Z tymi jest coraz gorzej i nic się nie robi w tej sprawie. Jak jest w Pana obozie?

Czy są jakieś „intelektualne rozrywki”, odczyty, dyskusje?

Teraz widzę uśmiech Pana, piętnujący moje społeczno-kulturalne nawyki, ale intencje moje nie są takie idealistyczne. Mają już takie cechy merkantylne. Chodzi przecież o odbiorców.

Jeżeli tak dłużej potrwa, nabędę talentów handlowych i zacznę robić konkurencję Wańkowiczowi. Kto wie, czy i w Panu nie tkwi zadatki, bo dlaczego pilnował Pan akuratnie NAFFI, a nie baraku komendanta obozu, albo „tajnych” dokumentów kancelarii?

Nie snując już dalszych wniosków, proszę o cały wiersz, bo ładnie się zaczyna.

Serdecznie Pana Pozdrawiam i życzę wiele dobrego.
Herminia Naglerowa

Scroll to Top