2 sierpnia 1947 | Tadeusz Sułkowski do Herminii Naglerowej

PIASA Archives Podcast
2 sierpnia 1947 | Tadeusz Sułkowski do Herminii Naglerowej
Loading
/

2 sierpnia 1947

Droga i Kochana Pani,

z dnia na dzień wyczekiwałem listu i miałem już dzisiaj pisać – co się stało. Ale sobota jest łaskawa i list od Pani przyniosła. Już my wszyscy mamy teraz humory! Wczoraj pisał Sowiński – też zbity wieloma rzeczami. Myślę, że trzeba jak najszybciej tym smutkom zaradzić, wspólnie o nich pogadać, jakoś je skompromitować, by osłabić ich siłę. Sam w dodatku nawalam ze zdrowiem i nie wiem, ile jest w tym powodów nieodwołalnych i ile słabości wynikającej z tego co się dzieje dokoła. Wiem jedno: że tak dalej być nie może, że trzeba nabrać więcej siły, bo się wewnętrznie rozlecimy zupełnie. Róbcie jakieś wspólne zebrania, niech sobie ludzie pogadają, niech jeden od drugiego weźmie trochę ufności do życia i trochę więcej spokoju. Nie zbierajcie się tylko, aby debatować nad mądrościami, ale by i wzajem sobie pomóc. O naszym kochanym rządzie, nowej odmianie sławojszczyzny, nawet już nie chcę ani słuchać, ani pisać. Zrobili tak, że człowiek żyjąc na obczyźnie, nie może się nawet schronić w projekt własnego państwa, skoro już wybrał emigrację. Obiecałem sobie, że nie przestąpię progu sali, w której – jak na ostatnim zjeździe – będą zasiadali te dziadki leśne. Wybrałem emigrację nie po to, aby patrzeć, jak odżywa słowiańszczyzna zasłaniająca się generalskimi mundurami. Na żadne narodowe pacierze – kochajmy się, bo prawilniśmy nie róbmy rozłamu, bo racja stanu itd. – nie pójdę.

I dobrze, że socjaliści mogą pójść na jakieś ustępstwa. Radośniejsze życie zacznę wtedy, gdy generały odejdą od Polski. Prof. Skoński jest czarującym i czcigodnym staruszkiem (wyobrażam sobie jak by mnie rugnął i wyśmiał po swojemu za tego „staruszka”), ale nie można wszystkiego załatwiać ewangeliczną dobrocią. Cieszę się, że tamci przyjadą – i z Rzymu, i z Brukseli – szczególnie Gustaw jest pożyteczny ze swoją zimną krwią. On najlepiej kompromituje moje niepokoje. Wszyscy przyjedziemy do Pani, a ja już będę mógł być przewodnikiem i będę wiedział, jak jechać kolejką do Barons Court. Szczęśliwe nazwy tych stacyjek! Nie rozumiem, jak można mieć w Londynie złe sny. To są wszystko skutki tych zmartwień, które – jeśli się przepłoszy, to i takie sny miną. Znana psychologia troski i snów. Nie wiem, czy już Pani pisałem o tym, że zgłosiłem się na żniwa do Anglików. To taki zaciąg ochotniczy – bez wynagrodzenia. Ale się trochę pobędzie poza obozem. Znowu nam zmniejszyli racje żywnościowe, wyżywienie więc teraz mamy nędzne, mimo, że do kasyna dopłacamy. We wszystkich moich troskach tkwi jedna szczęśliwa planeta: to myśl, że chyba już w tym miesiącu wpadnę do Londynu. Ale będzie genialnie! Słońce się wywzięło, jest weselej, aż muszę zapalić sobie papierosa. Kłopotów jest, proszę Pani, sporo, ale nie można dawać im zbyt dużo głosu. Bo się stają zarozumiałe w swojej ważności. Czasami boją się – w porę i z uśmiechem zapalonego papierosa. O, już jest więcej słońca, nawet za oknem. Więc proszę się nie martwić.

Najserdeczniej pozdrawiam
Tadeusz

4 sierpnia

List zaczyna przybierać formę dzienniczka. A wszystko dlatego, że wczoraj zrobiłem małą wycieczkę do Chester i nie wysłałem na czas poprzedniej kartki. W Chester zupełnie przypadkowo trafiłem na zabawę, czy jak to nazwać – co mi bardzo przypominało nasze majówki strasockie. Nad rzeką grała orkiestra Armii Zbawienia – oczywiście dęta – zrobiło się słonecznie, trzeba było w tym cieple pić lemoniadę i jeść lody. Ludzi jak na odpuście, cieszą się z byle czego, na rzece wielkie motorówki z wycieczkowiczami, tylko że nie do Młocin i jakiś staroświecki walczyk. Prawie jak u nas, tylko, że ludzie cichsi, nie śpiewali na łodziach „za rok, za dzień, za chwilę …” Takie wycieczki są bardzo potrzebne, bo w obozie można obrosnąć pleśnią. Później się wraca jak z lasu w Skierniewicach i naraz cała ta uciecha ginie w bramie obozowej. To jest chyba psychologia wszystkich bram obozowych. Nie wpuszczają radości. A dzisiaj znowu pochmurno, trochę pada, tylko, że chmury są niskie, ruchome i może to przejdzie. Pogoda często jest łaskawsza od ludzi i czasów.

Za parę dni napiszę znowu.

Do widzenia
Tadeusz

Scroll to Top