21 maja 1947
Drogi Panie Tadeuszu
Bardzo się ucieszyłam listem Pana. Jedno (listowi) tylko mu zarzucam, że za dużo tam miłych powiedzeń pod moim adresem. Zawsze wtedy zdaje mi się, że jest jakaś ironia w tych wypowiedziach i potem przykro mi, bywam rozżalona. Niechże mnie pan nie winduje na piedestał, bo chce jeszcze chodzić po zwykłym gruncie i mieć wrażenie, że potrafię to zrobić niezgorzej od innych. Jeżeli przemilczeli „Krauzów”, to chyba tylko dlatego, że spodziewają się po mnie jeszcze czegoś lepszego. Bardzo mi to dogadza, choć nie jestem pewna, czy nie zrobię zawodu. Pisze teraz z takim trudem i oporami.
Od Gustawów miałam również list kilka dni temu. Piszą o tym samym, tymi samymi słowami. Ponieważ Pan zastanawia się nad sprawami dla nas najistotniejszymi (w związku ze zjazdem naszym i z listem Gustawa) przepisuje dosłownie to, co napisałam do Gustawów. Nie jest to, oczywiście, wyczerpaniem dyskusji, ale pobieżnym naszkicowaniem moich przemyśleń. Oto, co im pisze:
„Wiec, Gustawie, gospodaruj dobrze ambicją i nie obwiniaj ludzi o to, co nie ma znaczenia w kompleksie spraw.
„Że ludzie są świnie, i to często ci, o których miałeś najlepsze zdanie, to także jest wywalaniem otwartych drzwi. Czy jednak wyobrażasz sobie, że w jakiejkolwiek szerokości geograficznej ta cecha ludzka nie jest kultywowana? Że nad Wisłą, Odrą, Nysą, Wartą i, chciałoby się dodać – nad Bugiem napotkasz na dodatniejsze zjawiska? Zapewne – z początku, tak. Chyba, że samemu także się ześwini dla celów, które uważa za jedyne: dla twórczości.”
„Nie namawiam i nie odradzam. Słuszniej jest jechać niż być na emigracji i drukować w Kraju. W takim urządzeniu sobie życia jest coś amoralnego. Do tego doszliśmy po długich i zażartych dyskusjach, broniąc nie tylko zasad, ale i reszty wolności pisarza emigracyjnego. Nikt z pisarzy nie napisze już potem do pisma tutejszego utworu, w którym byłyby swobodne myśli i słowa. Będzie się tego wystrzegał, aby nie zrazić sobie tych, którzy w Kraju maja wyłączne prawo drukowania. Werbowanie pisarzy emigracyjnych jest jedna z metod atakowania emigracji, której istnienie, w naszym pojęciu duchowo nędzne, ma jednak jakieś znaczenie dla reżimu w Kraju. Więcej się nas boja niż jesteśmy straszni.”
„Zostaje, prócz wielu jeszcze innych argumentów, jeden, który jest mi bardzo trudno sformułować, ponieważ nie znosząc patosu i emfazy, musze tu powiedzieć coś, na co się żachnie Krystyna. Zostanie na emigracji i niepisanie do pism i wydawnictw krajowych – jest jednak wyrzeczeniem się i trzeba to zrobić, choć wielu dostrzega w tym donkiszoterię. Nie mamy już wkrótce dla kogo pisać, nie ma prawie gdzie pisać i wydawać. Nie chce w to wchodzie, czy jest to wynikiem nieudolności, czy tylko warunków. Tak jest, albo tak będzie jutro. Mimo to, wole być tu, niż w Kraju, gdzie łaska pańska jeździ na bardzo pstrym koniu.”
„Nigdy nie imponował mi tak zwany „Zachód”, ale w zestawieniu z tym co daje „Wschód”, w którego kręgu Polska już mocno tkwi – jest tu jeszcze z czego czerpać. Piszesz, że z tym, co już naczerpaliśmy, należy pójść do polskiego Czytelnika w Kraju. Ale tego nie chcą oficjalni dostawcy Czytelnika. Chcą wyłuskać kilka nazwisk, chcą ściągnąć tych którzy dusząc się tutaj, ulegają złudzeniu, że tam będą oddychać pełna piersią. Nie będą. Nie oddycha Tuwim i Broniewski, mądry łajduś Słonimski mówi cynicznie, że tu chce pisać w spokoju. Inny łajdak Pruszyński pisze dytyramby na cześć zabitego przez Ukraińców (rzekomo) generała. A ci młodzi, którzy tam są, smażą się we własnym i nie własnym sosie, wypacają się na skwareczki. Powiesz, że i tu nie lepiej, zatem: dlaczego dylemat?”
„Jeszcze raz zaznaczam, że nie radzę, nie wpływam. Pisze o tym tak, jak myślę. Jeżeli nie mam racji, przegram. Ale nie jestem aż tak świętofranciszkańska, żeby pokornie znosić los. Nie przegram! Wierz mi, Gustawie, że nie przegrasz. Krystyna tak samo…”
„Jestem bardzo zmęczona, dyskusje mnie nużą, talentów pedagogicznych nie posiadam i bardzo nie lubię narzucać mojego zdania ludziom, którzy doszli już do finału swoich rozważań.”
Zdaje mi się, Panie Tadeuszu, że jest w tym liście do Gustawa ta odpowiedz, której się Pan spodziewał, rzucając pewne idee, jakże, zdawałoby się, słuszne i biorące się z potrzeby samoobrony. Mój pesymizm jest rozleglejszy, więc powiem Panu na ucho, że nigdzie się nie obronimy w tym świecie dzisiejszym. Trzeba zatem mieć swój świat dla własnego użytku, wierzyć, że jest naprawdę własny, aż do momentu kiedy go wystawią na licytacje za marny grosz. Nie, nie mogę być spokojna, nawet nie chce nią być. W burze angielskie nie wierze, tu dominuje kapuśniaczek. Ale bywało już nieznośniej, więc trzeba się pocieszać kryteriami porównawczymi. I z tego także się ubożyć. Jeszcze raz dziękuje za list i bardzo serdecznie Pana pozdrawiam,
Herminia Naglerowa