18 maja 1947 | Tadeusz Sułkowski do Herminii Naglerowej

PIASA Archives Podcast
18 maja 1947 | Tadeusz Sułkowski do Herminii Naglerowej
Loading
/

18 maja 1947

Droga i Kochana Pani,

wczoraj był dobry dzień, bo nadszedł list i od Pani i od Gustawów. A to są teraz jedyne pociechy i prawdziwe radości. Bo wszystko inne jest bardzo pochmurne. Zdaje mi się, że zasadniczym powodem tych chmur u nas wszystkich jest brak rzeczywistego gruntu, potrzebnego do pracy. Oczywiście, że ucisk ten jest większy u Pani niż u każdego z nas, choć i my też mamy jego trujące właściwości. Pracuje się, jeśli w ogolę można nawet trochę popracować, w próżni. Tej próżni nie rozwiąże nawet ów Dom. Będą to tylko korzystniejsze warunki do pracy. To, że wynikła kwestia drukowania pisarzy emigracyjnych w kraju, jest dowodem nie czego innego, tylko poszukiwania owego rzeczywistego gruntu dla twórczości i jej skwapliwszego rozwoju. Jeśli chodzi o logikę postawy politycznej – wydaje mi się, że drukować tam nie można. Tylko że to wyjście kryje w sobie – tak mi się widzi na podstawie dotychczasowego biegu – bardzo ubożuchny w skutek warunków rozwój sztuki pisarskiej na emigracji. Bądźmy uważni. Czy pisarze wytwarzają na emigracji jakiś społeczny i artystyczny klimat? Emigracja powoli w ogóle ogranicza się tylko do fizycznej obecności po tej stronie. Ci z pisarzy, którzy wracają do kraju – w dużym stopniu ocalają swój rozwój. Dlatego rozumiem Gustawa, który pisze, że jeśli wypadnie mu przyjechać na Wyspę i siedzieć bezczynnie w obozie – nie wykluczy żadnej ewentualności w swoich decyzjach.

Życie pisarskie jest tutaj tak rozwichrzone, tak zostawione na uboczu przez naszą górę – nie wymagajmy od wojskowych rozumu w sprawach poza wojennych – że ma się coraz większe obrzydzenie do tej emigracji „sztabowej”.

Bardzo jestem ciekawy jak się potoczą rozmowy na tym czerwcowym zebraniu, które powinno być absolutnie szczere i mieć na uwadze dobro piszących.

Kto się na emigracji przejąć Pani „Krauzami”? Dla ilu ludzi była ta powieść wydarzeniem i nauką życia? A przecież to była, jeśli chodzi o czynną współczesna literaturę na emigracji, największa pozycja. Proszę sobie teraz ustawić w odpowiedniej proporcji możliwości nas, pomniejszych czeladników. Niechże się Pani nie gniewa za tewywrotne myśli, ale trzeba do końca i wyraźnie sprawy przemyśleć. Nie wiem dobrze, gdzie w tych myślach kończy się jakaś tam racja, a zaczyna gniew, ale przypuszczam, że całość naszego życia wymaga radykalniejszego uporządkowania. Przepraszam za te gniewną – a może i nie bez racji – burzę, ale może ona choć troszkę przepędzi chmury z Pani pokoju, Bo ten pokój musi mieć w sobie cisze, gdziekolwiek będzie. I u nas dzisiaj zrobił się deszcz. Cieszę się że znowu wpadnę do Londynu. Oczywiście – jeśli znowu nie nawale ze zdrowiem. Proszę się tylko nie martwić i zawsze być dobrej myśli. Bo skądże my będziemy czerpali jakiś mądrzejszy oddech i skąd oparcie?

Serdecznie pozdrawiam, proszę się nie martwic.
Tadeusz

Scroll to Top