“Pracował ciężko, ponad siły, z iście franciszkańską pokorą odmawiając sobie wszystkiego i wszystko ofiarowując tym, których kochał i szanował. Pocieszenie i siłę czerpał z literatury, wielbiąc Conrada i Dąbrowską którzy – według własnych jego słów – nauczyli go żyć. Spokój i ufność czerpał z muzyki ponad innych wielbiąc Jana Sebastiana Bacha. Sam usuwał się w cień i skrywał przed światem. Dopiero kiedy zmarł przekonano się, że odszedł prawdziwy, wielki poeta, który chciał pozostać poetą nieznanym. Ale jest sprawiedliwość poza losem doczesnym.”
Krzysztof Ćwikliński
Urodził się 15 X 1907 r. w Skierniewicach w kamienicy przy Rynku. Skierniewice były wówczas pogranicznym miasteczkiem w guberni warszawskiej w imperium rosyjskim. Tadeusz urodził się jako syn właściciela masarni, Tomasza Sułkowskiego, i Florentyny z Konarskich. Uczęszczał do skierniewickiego Gimnazjum im. Bolesława Prusa (matura w 1929), a później szkoły podchorążych piechoty 26. Dywizji Piechoty, której sztab oraz m.in. 18. Pułk Piechoty stacjonował w Skierniewicach. W 1930 rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował mieszkając w domu i dojeżdżając do Warszawy i w tymże okresie pracował w sekcji literackiej miejscowego Towarzystwa Artystycznego oraz był sekretarzem w lokalnej „Gazecie Skierniewickiej”. Studiów nie traktował jednak zbyt obowiązkowo i na koniec nauki nie przystąpił do obrony pracy magisterskiej.
W okresie studiów i później organizował w Skierniewicach imprezy i spotkania z ludźmi polskiej kultury: Marią Dąbrowską, Zofią Szmydtową (pod jej – i Józefa Ujejskiego – kierunkiem studiował), Janem Parandowskim i in. Relacje z tych wydarzeń zamieszczał w lokalnych gazetach. Debiutował w 1933 tomem wierszy „List do dnia”.
Jako oficer rezerwy został zmobilizowany i brał udział w walkach obronnych we wrześniu 1939 r. Podczas bitwy nad Bzurą został ranny, znalazł się w szpitalu wojskowym w Łodzi, skąd – jako jeńca – przewieziono go do obozu w Hadamar (Hesja, Niemcy) Na wiosnę 1941 roku trafił do obozu w Murnau, gdzie przebywał praktycznie do końca II wojny światowej. Pisał tam wiersze, recenzje ze sztuk wystawianych w obozie, wygłaszał także odczyty. W 1944 roku za esej poświęcony Marii Dąbrowskiej otrzymał nagrodę polskiego oddziału YMCA w Szwajcarii. Po wyzwoleniu obozu przez wojska amerykańskie w 1945 wyjechał do Włoch, gdzie zgłosił się do oddziałów 2 Korpusu Polskiego i służył tam w Wydziale Propagandowym. Jesienią 1946 roku dostał się do Anglii, a tam do obozów demobilizacyjnych – Lovercroft Mill i Stanley Park. W tym drugim pełnił rolę oficera kasynowego. Od 1948 r. mieszkał w Londynie, pełniąc funkcję zarządcy w Domu Pisarza w Londynie.
W stolicy Wielkiej Brytanii pracował dorywczo jako malarz pokojowy, w sklepie kolonialnym, w drukarni należącej do emigrantów z Jugosławii oraz w Oficynie Poetów i Malarzy, prowadzonej przez przyjaciół poety (Krystynę i Czesława Bednarczyków). Jego wiersze ukazywały się w „Wiadomościach”, „Orle Białym”, „Kontynentach”, „Kulturze”. Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa nadawała jego felietony na tematy plastyczne, muzyczne i teatralne. W 1956 roku Towarzystwo Przyjaciół Kultury Polskiej w Glasgow przyznało mu nagrodę poetycką Roku Mickiewiczowskiego.
Zmarł w wyniku zawału serca w nocy z 26 na 27 lipca 1960 r. w Londynie. Pogrzeb Sułkowskiego odbył się na podmiejskim cmentarzu Golders Green, a nagrobek ufundowali jego przyjaciele i znajomi.
W 1963 roku Oficyna Poetów i Malarzy ustanowiła nagrodę im. T. Sułkowskiego. W 1983 roku Towarzystwo Przyjaciół Skierniewic ufundowało tablicę pamiątkową, umieszczoną na jego rodzinnym domu. 22 stycznia 1997 roku Rada Miasta nadała mu honorowe obywatelstwo Skierniewic. Od 2003 roku Skierniewice organizują Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Tadeusza Sułkowskiego.
Tadeusz Sułkowski – poeta, żołnierz, emigrant
Tytuł zapowiadający wybór archiwalnych materiałów, czyli 52 listów pisanych przez i do Tadeusza Sułkowskiego, okazuje się niezwykle adekwatny do tego, co w nich odkrywamy, bo Tadeusz Sułkowski faktycznie najpierw i przede wszystkim jest w nich poetą – twórcą, a później dopiero żołnierzem. Bez wątpienia jest w nich także emigrantem.
Większość wybranych listów pochodzi z okresu, kiedy Sułkowski przebywał w obozie demobilizacyjnym w Calveley – niewiele jednak znajdziemy w nich informacji o żywocie żołnierskim, a jeśli już się pojawiają, to odnoszą się do zmniejszanych racji żywnościowych lub konieczności używania piecyków elektrycznych z powodu zimna. Autor listów nie wspomina w nich o wydarzeniach wcześniejszych ani o swoich towarzyszach poza kilkoma kąśliwymi uwagami pod adresem wyższych stopniem wojskowych, którzy dość opieszale reagowali na jego prośby o przydział miejsca do pracy twórczej. Nie szczędzi im złośliwości, wyrażonych w czasem niezwykle dosadnych, wulgarnych słowach. Ale zaraz potem zdaje się ich usprawiedliwiać, podkreślając, że mało ich przecież może interesować coś poza ich faktycznym zajęciem wojskowym. Tak więc aktywność Tadeusza Sułkowskiego jako żołnierza jest w listach raptem zasygnalizowana poprzez jego pobyt w obozie.
Z listów wyłania się przede wszystkim Sułkowski – poeta, dla którego tworzenie i obcowanie z literaturą szeroko pojętą jest podstawą egzystencji, po pierwsze – w sensie dosłownym, bo jego własne utwory, ale także i recenzje tych przeczytanych stanowiły źródło jego dochodu. Otrzymywał co prawda przydział w obozie, ale nie były to środki wystarczające na choćby przyzwoite życie. Literatura była dla niego także podstawą egzystencji w sensie metaforycznym – to z pracy twórczej czerpał siłę, dzięki której angażował się w działalność pisarzy emigracyjnych i inicjował wydarzenia kulturalne w obozie. Nade wszystko jednak pisanie było pasją, która pozwalała mu trwać na obczyźnie jako emigrantowi. Jak istotne było dla niego tworzenie, pokazuje między innymi jego determinacja w kwestii zdobycia miejsca do pracy w Claveley, początkowo bowiem mieszkał w baraku razem z innymi, co znacznie utrudniało, a wręcz uniemożliwiało mu pisanie poezji czy przygotowanie recenzji i artykułów. Przykładał wiele uwagi do jakości swoich utworów, był niezwykle czuły na wszelkie błędy i niedociągnięcia w korektach jego prac, ukazujących się m.in. w „Orle”. Wszystkie tego typu sprawy potrafił redakcji pisma, w tym przyjacielowi, Kazimierzowi Sowińskiemu, szczerze i bez ogródek wytknąć, nie przebierając w słowach. Ta dbałość o solidną korektę miała także swoje podstawy czysto praktyczne. Sułkowski pisał mało, co sam podkreślał w listach, więc zależało mu na tym, by jednak nawet to „mało” miało swój sens i pożytek. Starał się być na bieżąco we wszelkich kwestiach związanych z nowymi wydaniami, prosił często swoich znajomych z Londynu, ale także i z Polski – tu głównie Dąbrowską – o przesłanie konkretnych pozycji książkowych, ale także i czasopism, by móc się z nimi zapoznać.
Co ciekawe, w prawie każdym jego liście znajdujemy fragmenty, w których kreśli on obraz bieżącej pogody i otaczającej go natury – wichrów i deszczów, to znów skwarnego słońca i upałów, drzew na wzór tych ze „Snu nocy letniej” – tworzących coś na kształt tła, scenografii jego własnej życiowej sztuki, której w listach czyni się nieświadomie bohaterem. To zabieg niezamierzony, ale odsłaniający przed czytelnikiem jego niezwykłą wrażliwość na piękno przyrody. Pamięta nawet jesiona spod mieszkania Naglerowej w Londynie i niezwykłą zieleń tego miasta, kiedy przebywał tam podczas zjazdu Związku Pisarzy Emigracyjnych. Często używa określeń związanych ze zjawiskami pogodowymi, podkreślając swoją sytuację, ale także sytuację bliskich mu osób, związaną z pobytem na emigracji.
Pisząc do przyjaciół i znajomych, Sułkowski czasami przywołuje Skierniewice, które w listach stają się mityczną Arkadią. Wspomina pojedyncze wydarzenia ze swojego rodzinnego miasta i zawsze czyni to z niejakim rozrzewnieniem czy nostalgią, która bardzo przypomina tęsknotę za krajem opisywaną przez romantyków, na kształt choćby Mickiewiczowskiej – „do tych pól malowanych zbożem rozmaitem”.
Materiały archiwalne ukazują nam postać Tadeusza Sułkowskiego także jako człowieka troskliwego i o wielkim sercu. Choć sam miał niewiele, często musiał dopominać się o wynagrodzenie za swoje utwory, zwłaszcza kiedy pisywał do „Orła”, czasami zmuszony był nawet zapożyczyć się u przyjaciół, to jednak nie przeszkadzało mu tu dzielić się z innymi tym, co miał. I tak obdarowywał przede wszystkim Marię Dąbrowską, przesyłając jej pieniądze czy paczki z papierosami lub lekami. Godne uwagi jest to, że właściwie każdy adresat jego listów, oprócz informacji bieżących, informacji o pogodzie i jego przemyśleń na temat aktualnej sytuacji emigracji, otrzymywał słowa otuchy, a Herminia Naglerowa ponawianą wciąż prośbę o niemartwienie się. Jego listy, mimo opisywanych w nich często trudów życia codziennego, przeniknięte są optymizmem, dzięki któremu potrafił dodać innym otuchy. Potwierdza to Naglerowa, pisząc do Sułkowskiego o jego listach w następujących słowach: „Mają zawsze coś z wierszy i coś z ludzkiej dobroci. Wtedy także cieszę się przez jakiś czas, że można jednak wytrzymać na tym świecie, w którym jest trochę serca i trochę zgodliwości na każde nieprawdopodobieństwo”. Tym bardziej wstrząsający jest list Marii Dąbrowskiej, pisany po śmierci Tadeusza Sułkowskiego do Bednarczyków, jego najbliższych przyjaciół. Odsłania bowiem prawdę na temat życia Sułkowskiego, prawdę o jego wielkiej samotności i poczuciu nieszczęścia. Nie da się nie dostrzec, że Sułkowski często pisze listy w tonie konieczności pogodzenia się z rzeczywistością, ale – jak podkreśla Dąbrowska – „dla wszystkich miał twarz uśmiechniętą”.
Bardzo istotną i często poruszaną sprawę w listach Tadeusza Sułkowskiego jest emigracja. Opublikowane listy ukazują polskie twórcze środowisko emigracyjne w Zachodniej Europie jako borykające się z wieloma trudnościami, począwszy od tych podstawowych, dotyczących miejsca pobytu i środków do życia, poprzez ograniczone możliwości pisania i drukowania na obczyźnie, na wątpliwościach związanych z powrotem do kraju lub drukowania tam swoich utworów, skończywszy. To właśnie te kwestie „emigracyjne” stanowią główne zagadnienie, poruszane w listach Sułkowskiego do znajomych, ale także i treść wielu listów adresowanych do niego. Twórcze środowisko emigracyjne cierpiało z powodu stanów inercji w pracy twórczej, wynikających z trudnych warunków bytowych i ciągłej niepewności związanej z własnym losem. Było rozdarte między pragnieniem powrotu do ojczyzny i brakiem akceptacji sytuacji w kraju. Było to środowisko zjednoczone wspólnym losem, ale podzielone ze względu na różną ocenę postawy władzy i kwestii dotyczącej drukowania w kraju pod okiem cenzury. Wielu twórców doświadczało wówczas poczucia zagubienia. Większość pisarzy i poetów emigracyjnych tamtego czasu nie zdecydowała się na powrót do kraju. Ci zaś, którzy w kraju tworzyli, m.in. Maria Dąbrowska, nie miała złudzeń, że sytuacja jest daleka od nawet znośnej. Podkreślała jednak, że nie mogłaby żyć poza Polską ze względu na wszystkie doświadczenia, które dotknęły ją i wielu innych podczas okupacji i „całej polskiej tragedii”. Twórcy emigracyjni nie byli do końca pewni jej oceny ich stanowiska, co może świadczyć o rozdźwięku między tymi, którzy tworzyli w Polsce i tymi, którzy postanowili pozostać poza jej granicami. Wiele było również sytuacji, w których pisarze emigracyjni godzili się drukować w kraju za namową komunistycznych działaczy propagandowych, wówczas jednak spotykali się z ostrą nieraz krytyką pozostałej części środowiska emigracyjnego, które wprost mówiło o tym, że się „przehandlowali”.
Tadeusz Sułkowski tęsknił za krajem, za rodziną, za Warszawą – był jednak w swoim stanowisku wobec powrotu do kraju jednoznaczny i konsekwentny, choć nie wolny od wątpliwości. Widział potrzebę drukowania w kraju, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że tego, co najistotniejsze, drukować nie będzie można. Natomiast drukowanie utworów „bezinteresownych literacko” uważał za bezcelowe. Dostrzegał jednak także fakt, że pisarze na emigracji nie tworzyli swoistego klimatu artystycznego, wskazywał wręcz, że emigracja ogranicza się do ich fizycznej obecności na obczyźnie. Sułkowski był niewątpliwie postacią nietuzinkową, poetycko utalentowaną, ale z racji okoliczności emigracyjnych i być może jego własnych przekonań – postacią nieznaną. Był człowiekiem tęskniącym za spotkaniem z innymi i jednocześnie mającym świadomość, trudności w tym obcowaniu. Z wielu powodów warto go poznać, a na to szansę dają działania Instytutu.
Joanna Gaweł
BiografiaAbsolwentka polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Zrealizowała kilkanaście większych i mniejszych projektów edukacyjnych oraz warsztatów, między innymi na temat miejsca historii Żydów w edukacji polonistycznej „Pamięć jest naszym domem”. Szukając inspiracji naukowych, ukończyła studia doktoranckie w zakresie językoznawstwa i opublikowała kilka artykułów, a dydaktyczne pasje rozwinęła podczas pracy nad podręcznikami do języka polskiego dla gimnazjum oraz klasy 7 i 8 szkoły podstawowej („Myśli i słowa”, wyd. WSiP). Stale współpracuje z Katedrą Polonistycznej Edukacji Nauczycielskiej na Wydziale Polonistyki UJ, prowadząc warsztaty dla studentów oraz pełniąc funkcję nauczyciela ćwiczeniowego i opiekuna praktyk ciągłych. Tworzy dydaktyczne narzędzia cyfrowe w projekcie „Profesjonalny polonista. Praktyka i personalizacja”. Zamiłowanie do literatury łączy z pasją do teatru, realizując z uczniami spektakle i nastrojowe wieczory poetyckie. Swoje umiejętności i zainteresowania, rozwinięte w trakcie studiów polonistycznych, z powodzeniem wykorzystuje dzisiaj w pracy nauczyciela i we współpracy z instytucjami kultury.
Od kilkunastu lat uczy z powodzeniem języka polskiego w szkołach sióstr augustianek: najpierw w Gimnazjum nr 72, obecnie w Liceum Ogólnokształcącym św. Rity. Ze swoimi uczniami zwiedza Polskę (obozy naukowe i surwiwalowe) i Europę (Niemcy, Francja, Hiszpania, Szwajcaria). Kolejne wyjazdy, m.in. na Litwę, na razie przełożyła w czasie pandemia.