1 kwietnia 1947 | Herminia Naglerowa do Tadeusza Sułkowskiego

PIASA Archives Podcast
1 kwietnia 1947 | Herminia Naglerowa do Tadeusza Sułkowskiego
Loading
/

1 kwietnia l947

Drogi Panie Tadeuszu!

Oba nagłówki są ważne: jeden dotyczy zmiany adresu, drugi natomiast jest primaaprilisowy. Proszę jednak w związku z datą nie tłumaczyć sobie niczego na opak. Pisze prawdę.

Otóż list Pana zdeprymował mnie, bo nie umiem ani radzić, ani poradzić. Sprawa owego Domu, któryby poniekąd zaradził, jest jeszcze o tyle aktualna, że koledzy moi z Zarządu projektują dalszą akcję. Niestety, wszystko idzie kulawo. Chcieliśmy zaanimować tym Domem Prezydenta, ale właśnie wyjechał na parę tygodni (nie Dom, tylko Prezydent). Tak czy inaczej rzecz się odwleka i na to nie można na razie liczyć. Czy jednak nie pozwolono by Panu zamieszkać w Londynie? Mógłby Pan do ubogiego uposażenia trochę dorobić pisaniem i jakoś tu pędzić żywot nie dostatni, ale ludzki.Nie wiem, jak się do tego zagadnienia ustosunkują władze PKPR i sama stoję wobec niepewności, bo wreszcie w kwietniu wstąpię do owego Korpusu Przysposobienia. Być może, że pozwolą mi tu mieszkać, ale nie wiem, czy będą płacić. Naprawdę nie jest dobrze!

Czytałam recenzje Pana o „Jabłuszku „. Książki nie znam, ale odniosłam wrażenie, że krytyka Pana jest istotna. Na pewno jednak jest inteligentna, wielostronnie ujmująca sprawę książki. Podobał mi się Pana sposób. Nie wiem, czy czytał Pan recenzje Florczaka o „Krauzach”. Nie jestem zadowolona. Nie lubię, kiedy mnie ktoś bardzo nieopierzony klepie po ramieniu. Szkoda, że Pan nie zdążył, ale to tylko moja szkoda. Czy posłał Pan coś do „Kultury” Gustawa? Pismo powinno było już się ukazać. Jest tam duży początkowy fragment mojej nowej powieści. Czy czytał Pan w „Wiadomościach” taki mój „kawałek” drugi z cyklu śledztwa: „Samopoczucie”? Chce dla „Orła” napisać wspomnienie o Leśmianie i zebrać te wszystkie drukowane już wspomnienia o pisarzach w niedużą książeczkę. Podobno są tam u was jeszcze egzemplarze „Ludzi Sponiewieranych”. Jeżeli tak – proszę o wysłanie 10 sztuk i podanie ich ceny. Pieniądze pośle odwrotnie.

Tu, gdzie teraz mieszkam, jest dzielnica prawie robotnicza. Dużo domów zbombardowanych, sklepiki, jak w Kielcach albo innej Kiernozi. Mieszkam u pp. Pełczyńskich, którzy wynajęli małe mieszkanko czteropokojowe, dwa pokoje odnajmują. Nastrój bardziej domowy, ale pokoik mały. Tyle, że taniej o parę funtów, co ma dla mnie duże znaczenie.

Czy nie za dużo piszę o sobie i swoich sprawach? Czy nie pomyśli Pan czytając, że chciałby mieć taki malutki pokoik? Pewnie tak Pan pomyśli z odrobiną zawiści, tak ludzkiej i tak uzasadnionej. Ale nie wszystko złoto, co się świeci. Mam dużo zajęć z gatunku domowych, które zabierają mi wiele godzin i zaprzątują umysł. Są też braki takie jak lampa stojąca, jak stolik do pisania. Musze je uzupełnić własnym kosztem, a nie bardzo mogę. Mimo to, przyznaje, że lepiej mi, niż Panu i bardzo się wstydzę, że tak jest.

Dlaczego nie posyła Pan swoich wierszy do „Wiadomości”? A może były, tylko nie czytałam, bo nie kupuje tego pisma, zbyt dla mnie drogiego. Proszę mi przepisać jakieś swoje nowe wiersze. Wie Pan przecież, jak bardzo się nimi cieszę, jak je lubię, jak je podziwiam.

Z Gustawami trochę koresponduję. Krystyna była w Rawennie i stamtąd napisała parę słów. Gustaw pewnie teraz bardzo zajęty pismem. Mają i oni kłopoty w tym niepewnym kraju. Ale słońce tam
grzeje i niema PKPR. Koresponduje też z Giedroyciem, który wyda „Krauzów” po włosku. Finansowo bardzo mizernie to wypadnie przy relacji lira do funta. Nigdy nie dbałam o te finansy, ale teraz trzeba o nie dbać.

Z ludźmi tutejszymi mało się zadaje. Nie mam jakoś ochoty do ludzi. Zresztą, ich gładkość jest tak zdawkowa, że szybko mi się sprzykrzyli. A może to moja wina, nie ich.

Proszę bardzo, napisać do mnie prędko i o wszystkim. Jest już Wielki Tydzień. Rok temu drukowałam ten śliczny fragment Pana prozy. Przewalił się ten czas – dobry i zły. Tak mi teraz ciężko, jak w tamtych latach więzienia i łagru. Niby inaczej, niby ta wolność, ale wyjdźże człowieku za druty kolczaste! A może to już jest życie po śmierci, która nastąpiła niepostrzeżenie, bez umierania i agonii. Właśnie słyszę kroki przechodni. Stąpa mocno, więc waży, więc żyje. Jest, noc szumiąca biegiem kolejki podziemnej.  A może to motorowa łódź Charona? Szczeka pies – czy to nie Cerber? Żonkile we flakonie mogą być i na tamtym świecie. Smutno jest tak wiedzieć i nie wiedzieć.

Zatem, Panie Tadeuszu – życzę przyjemnych Świąt i przepraszam za wszystko, co napisałam. Ze smutków zmartwychwstaje się tak samo, jak z cierpień. Ale potem tylko bogowie idą ku wiecznemu życiu. Ludzie śmiertelni tęsknią z powrotem do śmierci.

Serdecznie Pana pozdrawiam
Herminia Naglerowa

Scroll to Top