Warszawa, 7 czerwca 1943
Drogi Panie.
Dziękuję za list. Czytam go jak echo z radosnego zatopionego świata. Tęskni pan za Warszawą. O drogi Panie, czy poznałby Pan teraz przedmiot swojej tęsknoty. „Wymyta, zielona i kochana”. O, cudne dzieci, wobec nas, starców siwych bez względu na wiek. Ale owszem, Warszawa jest zielona, mianowicie od kartofli, którymi zasadzone są wszystkie skwerki, wszystkie pasma ziemi z pod przyulicznych drzew. Mieliśmy w zeszłym roku wcale ładny urodzaj kartofli w Warszawie. W tym roku ja też mam działkę, którą polewam, ciesząc się, gdy wszystko wschodzi i rośnie. Niech Pan prędko przyśle pozwolenie na książkę, czy informacje, jak ją przesłać. Bo myślę, że byłaby Wam przyjemna – a teraz nie trzeba z niczym zwlekać – W majowym nalocie bolszewickim na Warszawę miałam bombę w ogródek, też przed oknami, na szczęście mała i w ziemię. Ale dotąd jeszcze żyjemy, pracujemy i staramy się też być zieloni.
Serdeczne pozdrowienia
— Maria Dąbrowska.